piątek, 31 maja 2013

Orientation- I'm so bored!

Cześć! Jak obiecałam ostatnio tak robię i opiszę dziś Orientation! Może to trochę głupio zabrzmi, bo samo szkolenie było bardzo nudne, ale i zarazem ciekawe! Wyklucza się? Niekoniecznie... Już wyjaśniam. Chodzi dokładnie o to, że było prowadzone mega ciekawie przez super śmieszną babkę! Dziewczyny były super miłe, ale to wszystko za długo trwało! Wyobraźcie sobie mieć pobudkę o 6:30 am kończyć o 7:30 pm i mieć tylko przerwę na Lunch i Dinner i kika 5-10 miutowych...

Teraz opiszę jak w skrócie to wyglądało. Do Hotelu z lotniska dotarłyśmy ok 3 am... Weszłyśmy i uderzył nas zapach, którego nie potrafiłyśmy określić jako przyjemny, czy śmierdzący! W każdym razie dałyśmy nasze dowody pani z recepcji, a ona dała nam Welcome Pack, karty do pokoju, kolację (genialną <3), oraz takie wizytówki nasze, które musiałyśmy przyczepić do bagaży, żeby boy hotelowy nam je zawiózł... Generalnie byłyśmy ostatnią grupą dziewczyn, która przyjechała z lotniska, a wszyscy już spali. Każda z nas miała inny pokój... Idąc do pokoju jeszcze rzuciłam żartem, że na pewno będziemy miały najgorsze łóżka! Weszłam do pokoju i ujrzałam ciemność! Nie chciałam budzić dziewczyn więc zapaliłam światło w łazience, wzięłam Welcome Pack i tam czytałam wszystkie informacje na następny dzień! Była jakoś 3:30 am, a o 6:30 miał być Wake Up Call? really? Przebrałam się w pidżamę i oczywiście najgorsze łóżko czekało na mnie. Pokój wyglądał mniej więcej, jak 2 osobowy z 1 dostawką dla dziecka... No ale miał wszystkie takie pierdoły jak ręczniki, suszarka, ekspres do kawy, a nawet wielki tv z xboxem. Po pobudce ubrałam się i poszłam po Kingę i dziewczynę z Chorwacji... Weszłyśmy na śniadanie (<3) i oczywiście okazało się, że każda z nas ma to okropne łóżko... Na śniadaniu już większość dziewczyn się znała, bo przyleciały duuużo godzin wcześniej niż my i nawet miały już spotkanie. Gdy zaczęło się szkolenie, babeczka co chwilę zaczęła rzucać żartami i wszyscy się śmiali... Niestety te żarty po jakimś czasie przestały śmieszyć i zmiana czasowa, klimatyczna, oraz wczesna pobudka dały się we znaki i ledwo żyłam. Na pierwsze szkolenie trzeba było przynieść kaskę, za wycieczkę do NYC(70$). Większość osób dostała ją w prezencie od rodziny- ja też. Każdy odliczał tylko godziny do Lunchu i Obiadu... My w pierwszy dzień nie dostaliśmy normalnego obiadu, bo pojechaliśmy do NYC i dostaliśmy tortille na wynos! Wycieczkę opiszę w następnym poście. Powiem tylko, że w drodze powrotnej po prostu zasnęłam ze zmęczenia. Następnego dnia szkolenie było bardziej nudne niż dnia poprzedniego, do tego była pierwsza pomoc, którą ja znałam na pamięć! Dostaliśmy też koperty z opisanym planem naszej podróży. Po szkoleniu dużo dziewczyn wybrało się na zakupy (trzeba brać taxi z hotelu, albo jechac autobusem), poszło się przejśc po Tarrytown, niektóre nawek pojechały do NYC. My chcąc wybrać się na zakupy, nie miałyśmy drobnych, które trzeba wrzucić przy wejściu do autobusu, więc zdecydowałyśy się przejść. 5 razy zgubiłyśmy się, ale miałyśmy plan, żeby dotrzeć do Hudson River i zobaczyć Tappan Zee Br. Widok był GENIALNY. Niestety nie wzięłam aparatu i zdjęcie mam tylko takie...
Od lewej Kinga(Polska), ja, Eliska(Słowacja), Nikola(Czechy) 
Ostatniego dnia szkolenie skończyło się o 2-3 p.m. Walizki już na nas czekały i wystarczyło się szybko pożegnać ( oczywiście bez płaczu się nie obeszło) i wejść do autobusu. Ja miałam pociąg ze Stamford, CT jak i jakieś 15 innych dziewczyn!

Fiina(Nambia)

Welcome Pack na szkoleniu. Oczywiście cały popisany z nudów...

Większość z tego nawet nie przeczytałam... 

Plan szkolenia :)

i wielkie odliczanie do jedzonka :D

piątek, 24 maja 2013

VIP at the airport!

Cześć wszystkim!! Piszę właśnie pierwszą notkę z US! Jest dokładnie tak jak sobie wyobrażałam. No może szkolenie trochę za bardzo męczące, ale Nowy Jork jest cudowny!!! Będąc w nim NADAL nie mogłam uwierzyć, że tam jestem! Stałam na Top Of the Rock, byłam na Times Square i.... ZAKOCHAŁAM SIĘ!

Ale dziś opisze tylko lot, bo naprawdę duuużo rzeczy się tutaj dzieje, a jeszcze więcej wiadomości dostałam od was! Na szkoleniu nie można było nawet jak używać telefonów, dlatego jeżeli komuś nie odpisałam, to przepraszam, ale po prostu nie było kiedy...

Z Wrocławia na Okęcie jechałam od 7 rano. Dotarłam tam dopiero ok. 14. Czyli idealnie. Po chwili przyszła Marysia i Kinga z rodzicami. Oczywiście przechodząc check-in musiało mi nie czytać wizy i już byłam pewna, że po prostu NIE POLECĘ. To oczywiście mogło zdarzyć się tylko mi. 3 razy babeczka wpisywała, skanowała... W każdym razie po jakimś czasie jednak się udało. Ale teraz historia o VIPach... Kingi tato pracuje w Straży Granicznej, przez co miał na Okęciu kolegów. Przy nadawaniu bagażu nie stałyśmy w dłuuuugiej kolejce, tylko weszłyśmy pierwsze. Później na strefie bezcłowej znów się pojawił w towarzystwie głównego komendanta straży granicznej PANA KAMILA, który zabrał nam paszporty, żebyśmy weszły na pokład samolotu bez sprawdzania już i czekania w kolejce. No to my mając tyle czasu poszłyśmy na PIWO, które kosztowało notabene 16 zł... NO ALE OSTATNIE PIWO W POLSCE!!! Chciałyśmy kupić sobie jeszcze coś do jedzenia, ale zobaczyłyśmy na tablicy "boarding" i musiałyśmy iść. Weszłyśmy do autobusu i... okazało się, że nad Okęciem jest burza i na razie nie startujemy (mogłyśmy jednak kupić to jedzenie). Mieliśmy opóźnienie o jakąś godzinkę. Co do samego samolotu, było OKROPNIE!! Nie polecam LOT-u NIKOMU! Mało miejsca, 4 telewizorki na cały samolot, a żeby było cudownie ten koło mnie nie działał. Rozdawali słuchawki, bo w siedzeniach było radio, które u mnie i u Kingi NIE DZIAŁAŁO. Jedzenie, które podawali było najgorszym jedzeniem jakie w życiu jadłam...

Wegetariańskie jedzenie Kingi..... 
 Moje jedzonko (było trochę lepsze). To po prawej to coś w rodzaju omletu z grzybami- NAJGORZEJ!!
Przy drugim posiłku o Kindze na początku zapomnieli, bo jako jedyna w samolocie miała wegetariańskie jedzenie. Wiec dostała normalne. Gdy przypomniałyśmy im o tym, nie chcieli już tego co dostała wcześniej. Niestety, ze względu na smak wziełyśmy tylko princepolo. A na zdjęciu znów jedzenie wegetariańskie Kingi z dobrze zapowiadającą sie bułeczką...
....niestety była to najsuchsza bułka jaką Kinga w życiu jadła, do tego z MARCHEWKĄ? Jecie może bułki z marchewką?
Tortilla była najlepsza z tego wszystkiego, ale nie myślcie sobie, że była smaczna!!

W czasie drogi mijaliśmy Grenlandię i Islandię, a widoki były po prostu GENIALNE!!! Po wylądowaniu weszliśmy na lotnisko i ustawiłyśmy się do kolejki VISITORS. Na początku szła dosyć szybko, niestety później zwolniła i tak czekałyśmy jakieś 40-50 min. Była nas 4- Kinga, Marysia, Nicola(z Czech) i ja. Koleś rozdzielał nas na kolejki do poszczególnych celników i tak znalazłyśmy się i najbardziej wrednie wyglądającej babki- była czarna, usta miała wygięte w podkowę i zmarszczone czoło. Przed naszą 4 był koleś z dziewczyną. Ona poszła pierwsza i przeszła normalnie, a u niego coś czarnej babce nie pasowało i zaprowadziła go do jakiegoś pokoju. (w którym spędził dużo czasu). Po nim była Nicola, a później ja. Już po prostu byłam pewna, ze z moim szczęściem przyczepi się do mnie, ale jak usłyszała wiza J-1 to nagle się uśmiechnęła i zadawała takie normalne pytania...
-Czemu przyjechałam?- żeby być au pair
-Jesteś au pair?- tak
-Jak długo tutaj zostaniesz?- rok
-Ile dzieci będziesz miec? - 2
-W jakim wieku? -2 i 4
-W jakim stanie będziesz mieszkać?- MD
-W jakim mieście?- Bethesda
-Czy to Twój adres?- tak
-Ok daj 4 palce prawej ręki
-Ok patrz się w kamerkę
-3 pieczątki!!!! 
-Good luck -Thank you!

Poszłam po walizkę, poczekałam na dziewczyny... Poszłam dalej oddałam deklaracje celną, którą wypełniałam w samolocie i wyszłam.... Zobaczyłam kartkę z napisem Au Pair in America i okazało się, że musimy poczekać jeszcze na jedną dziewczynę z Chorwacji. Musieliśmy też zmienić terminal, pojechaliśmy jakimś metro-pociagiem. i po jakis 20 minutach przyszła do nas. Chciało nam się bardzo pić, ale o tej porze wszystko było zamknięte (nie żeby to było JFK w Nowym Jorku)... W końcu udało nam się znaleźć automat, który przyjmował tylko 1 lub 5 $, albo monety. Na szczęście mialam trochę monet, bo dostałam je od cioci i przyjaciółki... Dlatego taka rada, weźcie ze sobą drobne, a nie tak jak wiekszość dziewczyn wzięła kase w samych 100$!! Busem dojechałyśmy do Hotelu (jakies 30 min) po drodze mijając Manhattan! Niestety, byłam tak padnięta, że nie dałam rady wytrzymać i zaraz po Manhattanie zasnęłam... W Hotelu byłyśmy jakoś ok 3, dostałyśmy jedzonko i karty do pokoju. Dostałyśmy też dokumenty z wszystkimi rzeczami potrzebnymi na szkolenie i okazało się, że o 6:30 musimy wstać...

Dodaje kilka zdjęć z samolotu..
Od końca- Marysia, Kinga i ja!
 Zaraz po starcie na Okęciu




Dziś już na tym kończę, bo jestem zmęczona. Następny post będzie o Orientation, później o NYC, a na końcu o pierwszych dniach z Host Rodzicami i dzieciakami! Ci który lubią mój fanpage na facebooku już wiedzą, jak z moim szczęściem wszystko się potoczyło....



niedziela, 19 maja 2013

czwartek, 16 maja 2013

just three days to go!

Za trzy dni postawię moją stopę pierwszy raz na innym kontynencie, za trzy dni spełnię moje marzenie i zobaczę Nowy Jork, za trzy dni będę 4356 miles from home (dobra no trochę bliżej)!! Ale to też trzy ostatnie dni z Kiką, trzy ostatnie dni w moim łóżku i trzy ostatnie dni w moim kochanym Wrocławiu.

Poza liczeniem dni kilka informacji, co tam nowego u mnie!

Prosto z hotelu w Tarrytown wyruszam do Stamford,CT, aby wsiąść do pociągu i wyruszyć do mojego nowego miejsca na ziemi zwanego Bethesdą. Na szczęście nie będę jechała sama, bo byłoby to trochę przerażające! 3 dzień w US, wsiadam do pociągu i nie wiem gdzie wysiąść. Poznałam już jedną dziewczynę z Niemiec, która będzie jechać, a może okaże się ich nawet więcej. 

Za bilet Hości zapłacili 141$- niezła sumka! Mogli mnie wpakować do megabusa za 1$ :D

Wczoraj odbyłam lekcję jazdy samochodem w automacie! Musiałam się nieźle pilnować, żeby prawa ręka nie chciała zmieniać biegów (szczególnie przy zakrętach), a lewa noga nie szukała sprzęgła! Fakt, to już nie ta sama frajda, jak przy manualu, gdzie można zrobić redukcje, ale wydaje mi się, że polubię jeździć automatem :D

Mam też problem z alkoholem, który chciałam wziąć dla Hosta, ponieważ jestem NIEPEŁNOLETNIA i nie mogę przywozić do USA alkoholu... Ale dogadałam się z Kingą z którą lecę i ona mi weźmie do walizki :)

3 dni!! Wierzycie w to?? JA NIE !!!

niedziela, 12 maja 2013

Tydzień!

Tak! Został już tylko tydzień do mojego wylotu. Przygotowania cały czas trwają, Nie mogę w to uwierzyć, że za tydzień zostawię tutaj wszystko i wylecę. Próbuję nacieszyć się wszystkim na zapas... Ale czy da się tak kimś/ czymś nacieszyć? Niestety, wątpię...

Wczorajsze pożegnanie było przecudowne! Znajomi co chwilę przychodzili chociaż na chwilkę powiedzieć "Do zobaczenia!". Dostałam genialny kalendarz w którym na każdej stronie napisane jest coś co kojarzy im się z moją osobą, jakieś śmieszne sytuacje, kiedy się poznaliśmy, nasze najlepsze zdjęcia. Dziś przez przypadek leciała u mnie piosenka Robbiego Williamsa- Angels i płakałam oglądając ten kalendarz. Wywoływał on u mnie na przemian płacz i śmiech! Jest to jeden z najlepszych prezentów jaki w życiu dostałam!



Dodaję kilka zdjęć z wczoraj i kilka stron kalendarza....



















Ja już tęsknię!!

czwartek, 9 maja 2013

Prezenty dla Hostów

Większość Au Pairek, które wyjeżdżają mają problem z kupieniem jakiegoś prezentu dla swojej rodzinki. Ostatnio na forum nawet przeczytałam, że to "głupi zwyczaj". A ja uważam, że jest to genialny pomysł, bo niezręcznie przyjechać do kogoś bez NICZEGO. Do tego wszystkiego przecież, jest to program wymiany kulturowej, a naprawdę często o tym zapominamy. Dlatego uważam, że powinniśmy coś dać poza SOBĄ z naszego kraju. To też jest dosyć częsty błąd AP, które kupują prezenty w ogóle nie związane z Polską. Nie do końca to rozumiem. Chyba cała idea tych prezentów wymknęła się z pod kontroli...

W każdym razie ja postawiłam na symboliczne prezenty związane własnie z Polską. Nie ma sensu wydawać zbyt dużo, bo jak wiadomo powszechnie rodzinki najczęściej ani tego nie doceniają, ani nie używają, a co gorsza jak po tygodniu wylądujemy na rematchu to tylko stracimy pieniążki, które mogłyśmy zamienić na dolary.

Dla dzieciaków zamówiłam koszulki z długim rękawem Polskiej reprezentacji. Znalazłam je na stronie www.dejna.pl ta strona ma swoją drogą dużo koszulek ciekawych na prezenty z okazji urodzin, narodzin, imienin i innych tych wszystkich komercyjnych świąt. Dwie koszulki kosztowały mnie 66 zł (+ trzeba doliczyć koszty przesyłki, ja ich nie płaciłam ze względu na to, że zamówiłam dodatkową koszulkę dla siostry a od 99zł przesyłka była darmowa)



Dla Host Mom kupiłam tomik wierszy Wisławy Szymborskiej "tutaj"/"here" z piosenkami Tomasza Stańko. Cały tomik ma jakby wszystko napisane podwójnie. Na lewej stronie mamy wiersz po polsku, a po prawej po angielsku. W Empiku zapłaciłam za nią 29.90 zł



Dla Host Dad kupiłam po prostu Żubrówkę. Każdy raczej wie ile kosztuje 0,7 litra, dlatego ceny podawać nie będę. Przeszukałam pół Wrocławia w poszukiwaniu wersji limitowanej z takim kożuszkiem. Wszyscy mówili, że było takie coś, ale bardzo dawno!! W końcu zadzwoniłam do cioci, która ma sklep i zapytałam jej czy przypadkiem takiego czegoś nie ma... okazało się, że PRZYPADKIEM MA!! A ja tyle się nachodziłam....



Do tego wszystkiego kupiłam górę słodyczy:
-Wedlowskie Ptasie Mleczko
-PrincePolo x4 (mleczne i classic)
-Michałki z Wawelu :D
-Wedloskie czekolady extra mleczne x2
-Mieszankę Wedlowską
-Krówki Polskie mleczne



Ah... Zabieram również syrop robiony przez moją babcie ze starego przepisu mojej prapra[...]babci. Jest to syrop wzmacniający odporność. Zawiera on tylko naturalne składniki i jest bardzo smaczny <3

Moi Hości dziś wyruszają na Florydę i pogadam z nimi dopiero przed moim wylotem :)

niedziela, 5 maja 2013

Zestaw podróżnika

Zaczęłam pomału kompletować sobie rzeczy potrzebne do podróży. W Rossmanie jest genialny dział z mini rzeczami, które kiedyś kupowałam sobie do torebki, a teraz chcąc kupić sobie rzeczy do walizki znów mnie bardzo zainteresował! Do bagażu podręcznego mogę dać rzeczy nie przekraczające 100 ml, a wszystko razem nie może przekraczać jednego litra płynów.

Kupiłam sobie dwie puste buteleczki jedna z pompką, a druga zwykła (mają własnie 100 ml) na szampon i żel do twarzy. Do tego mini żel pod prysznic, mini dezodorant i mini pastę do zębów. Do tego mini chusteczki do demakijażu i mini chusteczki do higieny intymnej. Najważniejszą rzeczą dla mnie był żel antybakteryjny Carex! On jest moim kompanem praktycznie w KAŻDEJ podróży, nawet tej do szkoły ;) Przydaje się genialnie na wakacyjnych wyjściach, albo nawet w jakimś fast-foodzie gdzie nie ma łazienki do umycia rąk. Kupiłam sobie również mały ręczniczek do walizki podręcznej. W hotelu ręczniki będą, tak samo jak w domu Hostów, wiec o nie się specjalnie nie martwię.



Co do walizki... Moje ograniczenia co do bagażu to 23 kg dużej walizki (czyli bagaż rejestrowany). Może mieć jedynie 158 cm (wysokośc+szerokość+długość) Okazało się, że wymiarową walizkę do samolotu na bagaż rejestrowany mam w domu! Więc jeden wydatek mniej. Jeździłam już po sklepach i wybrałam walizkę na bagaż podręczny (miałam określone wymagania co do niej, dlatego musiałam trochę się najeździć). Już na jedną się zdecydowałam i zamierzam ją kupić w tym tygodniu. Walizka nie może przekroczyć 8 kg, oraz wymiary które są podane poniżej.



A moja Hostka wypytuje mnie o to jaki kolor pokoju chcę mieć, czy piję kawę, jeśli tak to z czym? A do prosi o listę rzeczy, które lubię, żeby mi je kupić przed przyjazdem. Dla mnie to strasznie miłe i wpływa pozytywnie na naszą relacje!

Dogadałam się z nią również, że o takie rzeczy jak suszarka, żele pod prysznic, szampony, ręczniki na początku mam się nie martwić, bo wszystko mi zapewni. Myślę, że większość rodzin to zapewnia, ale ze względu na to, że jestem ich pierwszą AP po prostu mogli o tym nie wiedzieć!

Zrobiłam podobną kartkę, jak do moich ExHostów. Po ich reakcji, jak bardzo ją zachwalali i jak bardzo im się podobała, nowym zrobiłam podobną! Mniej mi się podoba, bo robiłam ją na szybko... Na odwrocie jest przyklejona widokówka z Wrocławia, a z przodu dwa takie ładne motylki. 


P.S. Taka mała podpowiedź od Dominiki. Jeżeli wyjeżdżacie z APiA(nie wiem jak hotele w innych agencjach), można sobie wziąć strój kąpielowy, ponieważ po nudnym i męczącym szkoleniu można sobie skorzystać z basenu, czy sauny.



czwartek, 2 maja 2013

Jest i bilet!

Na początku chciałabym zaprosić do polubienia mojej stroneczki na facebooczku! Będę tam zdecydowanie bardziej aktywna niż tutaj! KLIK PO PRAWEJ -------------------------------->

Dziś po południu zobaczyłam meila z agencji, że Hości zapisali mnie na driving course i muszę jednak leciec 19 maja. Wytłumaczyli mi jak to jest z wizą i że mogę normalnie jechać wcześniej.... Już byłam totalnie załamana i przerażona tym, że będę lecieć sama, aż tu nagle.... dostałam drugiego meila i dowiedziałam się, że z powodu zabukowanego już biletu, niestety nie mogę jechać na ten kurs dzień wcześniej! Thanks GOD!

Wczoraj dostałam informacje o moim E-bilecie. Lot mam 20 maja bezpośrednio do NYC. Na szczęście nie będę się bawić w żadne zmiany terminalów, czekanie, stresowanie się i całą resztę tych wszystkich pokręconych rzeczy. Lece razem z Kingą, mamy miejsca koło siebie, wiec nie będziemy się nudzić. Miała z nami lecieć Marysia, ale nie ma jej u nas na zarezerwowanym bilecie, dziś w sumie się do mnie odezwała i powiedziała, że będzie lecieć, ale na rezerwacji jestem tylko ja i Kinga... Zobaczymy! [Zapraszam do dodanego Editu na dole, gdyż dostałam 3 meila i jednak lece 19 maja]



Dziś byłam pół dnia na zakupach- NIENAWIDZĘ ZAKUPÓW. Okej fajnie jest mieć nowe ciuchy, kosmetyki i wszystkie te inne pierdoły, ale żeby znaleźć coś ciekawego to naprawdę graniczy z cudem. Jak narazie kupiłam część prezentów, kilka niezbędnych ciuchów i kosmetyków... A czasu coraz mniej!

A moi Hości okazują się naprawdę genialni! Ćwiczą robienie pierogów ruskich, tylko dlatego, że to moje ulubione danie i pytają mnie jaki chce mieć kolor pokoju! Takie małe rzeczy, a jak cieszą! Wiem, że teraz mogę sobie rodzinkę zachwalać, a wszystko wyjdzie później, ale takie małe gesty nastawiają mnie totalnie pozytywnie.

Zostało 17 gorących dni do wyjazdu!!

S.

[EDIT]-Jednak mogą zmienić bilet, nie rozumem czemu wcześniej pisali, że nie mogą. Chyba Hostka bardzo na to nalegała. Poprosiłam miłą panią z APiA, żeby mi chociaż zabookowała nowy też bezpośredni lot... Zobaczymy jak będzie. 16 dni do wyjazdu i lecę sama......